Jonasz Kofta




 




"Kiedy się dziwić przestanę - będzie po mnie"

Wybrane wiersze autora

 



Co to jest miłość


 Co to jest miłość
nie wiem
ale to miłe
że chcę go mieć
dla siebie
na nie wiem
ile

Gdzie mieszka miłość
nie wiem
czasem w uśmiechu
ją słychać 
w śpiewie 
a czasem
 w echu

Co to jest miłość
powiedz
albo nic nie mów
ja chce cie miec
przy sobie 
i nie wiem
czemu.

Czułość


Nie chcę cię dotknąć
Boję się
Boję się twego bólu
Chcę ci zostawić twą samotność
A swą obecność zmienić w czułość
Jesteśmy inni
Każde z nas
Ma swoje tajemnice ciemne
Kolczasty
Dziki
Suchy chwast
Nadzieje nadaremne
Spotkali się
Któryś tam raz
Śpiąca królewna ze ślepym królem
Chcę dać ci to
Co mogę dać
Czule
Czulej
Najczulej.

Daj mi słowo

Już słońca wschód, początek dnia,
biały poranek obiecuje dobre chwile nam.
Jesteś mój, ale czy wiesz,
co jeszcze z twoich ust usłyszeć chcę.

Daj mi słowo, słowo niezwykłe,
co jutro zakwitnie jak sad, tak jak sad.
W sercu schowam, przejść wtedy mogę
przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam.
oczu mową dawno nazwane, zwyczajne i znane tak trwa. 

Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć,
chcę z tobą je przeżyć, już czas.
Dzień chyli się, nadchodzi chłód,
nie uwierzyłeś jeszcze, miły, w białą magię słów.

A ja to wiem, gdy cisza trwa,
co nie nazwane jest, ucieka nam.
Daj mi słowo, słowo niezwykłe,
co jutro zakwitnie jak sad, tak jak sad.

W sercu schowam, przejść wtedy mogę
przez ogień i wodę, bo wiem, że je mam.

Oczu mową dawno nazwane, zwyczajne i znane tak trwa.
Daj mi słowo, chcę w nie uwierzyć,
chcę z tobą je przeżyć, już czas. 

Jak pięknie by mogło być

Jak pięknie by mogło być
Na ziemi wiecznie zielonej
Wystarczy wiedzieć, gdzie wstaje świt
I pójść, i pójść w tę stronę


Wśród szczęku broni, zgiełku spraw
Krzyczą Kasandry wszystko wiedzące:
Tu mądrość świata na nic się zda
Tu trzeba umieć spojrzeć w słońce


Jak pięknie by mogło być
Ziemia jest wielką jabłonią
Starczy owoców, wystarczy cienia
Dla tych, co pod nią się schronią


Jak pięknie by mogło być
Bo przecież jesteśmy ludźmi
Jest sen zbyt straszny, aby go śnić
Obudźmy się, obudźmy!


Wśród krwi, pożogi toczy się gra
Codziennie jest Sąd Ostateczny
Tu mądrość świata na nic się zda
Musimy znów stać się dziećmi


Jak pięknie by mogło być
Ziemia jest wielką jabłonią
Starczy owoców, wystarczy cienia
Dla tych, co pod nią się schronią

Jak pięknie by mogło być
Przecież tak dobre jest życie.


Jej portret

 Naprawdę jaka jesteś
Nie wie nikt
Bo tego nie wiesz
Nawet sama ty
W tańczących wokół
Ciemnych lustrach dni
Rozbłyska twój 
Złoty śmiech
Przerwany wpół
Czuły gest
W pamięci składam wciąż
Pasjans z samych serc.


Naprawdę jaka jesteś
Nie wie nikt
To prawda nie potrzebna
Wcale mi
Gdy nie po drodze
Będzie razem iść
Uniosę twój
Zapach snu
Rysunek ust
Barwę słów
Nie dokończony
Jasny portret twój

Uniosę go
Ocalę wszędzie Czy będziesz przy mnie
Czy nie będziesz
Talizman mój
Z zamyśleń nagłych twych
I rzęs
Obdarowany
Tobą miła
Gdy powiesz do mnie kiedyś 
Wybacz
Przez życie pójdę
Spoglądając wciąż wstecz.
 

Już tylko się znamy

To może przypadek, że znów się widzimy
Patrzymy na siebie w spokojnej udręce
Spojrzenia spłowiały przez lata i zimy
Dziś tylko się znamy - nic więcej

Uśmiechniesz się dziwnie, inaczej niż wtedy
Gdy było do siebie nam bliżej niż blisko
To było niedawno, a mówi się kiedyś
Dziś tylko się znamy - to wszystko

Dzielimy złą ciszę obcymi słowami
Ty serce masz chłodne i chłodne masz ręce
Za chwilę pójdziemy innymi drogami
Bo tylko się znamy, nic więcej.
 

Kiedy się dziwić nie przestanę


 Kiedy się dziwić przestanę
Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień
Swe ostatnie, niemądre pytanie
Nie zadane, w połowie przerwę
Będę znała na wszystko odpowiedź
Ubożuchna rozsądkiem maleńkim
Czasem tylko popłaczę sobie
Łzami tkliwej i głupiej piosenki
By za chwilę wszystko zapomnieć
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie

Kiedy się dziwić przestanę
Zgubię śpiewy podziemnych strumieni
Umrze we mnie co nienazwane
Co mi oczy jak róże płomieni
Dni jednakim rytmem pobiegną
Znieczulone, rozsądne, żałosne
Tylko życia straszliwe piękno
Mnie ominie nieśmiałą wiosną
Za daleko jej będzie do mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie 

Kiedy się dziwić przestanę
Lżej mi będzie i łatwiej bez tego
Ścisną szczęścia i bóle wyśmiane
Bo nie spytam już nigdy - dlaczego?
Błogi spokój wyrówna mi tętno
Gdy się życia na pamięć
Wiosny czułej bolesne piękno
Pożyczoną poezją zakłamię
I nic we mnie i nic koło mnie
Kiedy się dziwić przestanę
Kiedy się dziwić przestanę
Będzie po mnie.

Najpiekniejsze miłości

Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Które jutro może przyjdą albo nie
Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Światło z nieba nie wiadomo jak i gdzie

Najpiękniejsze są miłości niewiadome
Nie wiadomo kiedy, gdzie, dlaczego, jak
Niewiadome może wyjść zza rogu domu
Więc się nie zdziw, kiedy ciebie porwie wiatr

I jak długo jeszcze będziesz na nią czekał
może tydzień, może miesiąc, może więcej
Wszystko jedno co się stanie, najpiękniejsze jest czekanie
Uwierz w prawdę wyśpiewaną w tej piosence

Tylko kiedyś, może jutro, może dalej
Coś się zmieni, może ci przybędzie lat
I obejrzysz się przez ramię, powiesz że piosenka kłamie
Mówi pamięć, że nieprawda że jest tak

Najpiękniejsze są miłości, które były
Są jak stare wino kiedy płynie czas
Najpiękniejsze są miłości, które były
Taka chwila przyjdzie na każdego z nas

Najpiękniejsze są miłości przedawnione
Dnia któregoś stwierdzisz taki prosty fakt
Może trochę brak Ci siły, może świat nie taki miły
I już nie chcesz by cie porwał wiatr.

Nie, nie możesz teraz odejść

Nie, nie możesz teraz odejść
Kiedy cała jestem głodem
Twoich oczu, dłoni twych
Mów, powiedz, że zostaniesz jeszcze
Nim odbierzesz mi powietrze
Zanim wejdę w wielkie nic


Nie, nie możesz teraz odejść
Jestem rozpalonym lodem
Zrobię wszystko, tylko bądź
Bądź, zostań jeszcze chwilę, moment
Płonę, płonę, płonę, płonę...
Zimnym ogniem czarnych słońc


Nie, nie możesz teraz odejść
Popatrz listki takie młode
Nim jesieni rdza i śmierć
Bądź - proszę cię na rozstań moście
Nie zabijaj tej miłości
Daj spokojnie umrzeć jej.

Nie wierzę w powroty

Nie mówmy więcej o tym
Nie wierzę już w powroty
Że słowa, uśmiech, dotyk
Odzyskają smak
To już zagrany dramat
Ja jestem nie ta sama
Nie mogę dłużej kłamać
Na nic to się zda

Zbyt wiele dotąd nas łączyło
By został tylko popiół, sól
Ale to dawno nie jest miłość
Wyzwólmy się z fałszywych ról

Nie mówmy więcej o tym
Nie wierzę już w powroty
Że słowa, uśmiech, dotyk
Odzyskają smak
To tylko słowa, słowa
Że można znów od nowa,
Że można znów próbować
Z sobą razem być

Jak ty beze mnie, ja bez ciebie
Dziś o tym nie wie żadne z nas
Dziś najważniejsze znależć siebie
Każde do swoich pójdzie gwiazd.


Popołudnie

Dobry wieczór, pewnie dziwisz się, kochanie
Że mnie widzisz tu samego w takim stanie
Co ma znaczyć ten jarzębiak
Ten popiół na dywanie?
Usiłuję się pogłębiać
A w ten sposób jest najtaniej
Nie jesteśmy przecież tacy
Jacy w lustrze się widzimy
Ja wyszedłem wcześniej z pracy
I zabrakło mi rutyny
Bo spotkało mnie zdarzenie
Bardzo niecodzienne i
To był fatalny dzień
To był fatalny dzień
Nie chcę więcej takich dni

Więc wyszedłem wcześnie z biura, jak mówiłem
Od lat tylu miałem pierwszą pustą chwilę
Tej dzielnicy, gdzie pracuję
Prawie nie znam, zabłądziłem
Zwykle to się denerwuję
A to było nawet miłe
I ulicą pierwszą z brzegu
Szedłem w przypadkowy spacer
Ten brak czasu tak dolega
Chciałem chociaż raz inaczej
Nie zdawałem sobie sprawy
(Nie, kochanie nie chce kawy)
Nie zdawałem sobie sprawy
Że to jest ryzyko i
To był fatalny dzień
To był fatalny dzień
Nie chce więcej takich dni

Tą ulica szedłem aż do baru
Było pusto poza jedna ładną parą
On coś mówił głupawego
Niewidzialny siadłem obok
Ona tak wpatrzona w niego
Że już być przestała sobą
I poczułem żal do losu
Że ta miłość niezawiła
Żal niemądry, że w ten sposób
Nigdy na mnie nie patrzyłaś
By im nie przeszkadzać, cicho
Zamykałem baru drzwi
To był fatalny dzień
To był fatalny dzień
Tą kobietą byłaś ty.

Wyspa

Kiedy się szumem, tłumem, gwarem
Ludzkie skupiska ustukrotnią
Najdroższym na świecie towarem
Będzie samotność

Tęsknotą ciszy uciekamy
W bezludność wyspy, słońce południa
Lecz kiedy na niej zamieszkamy
Wyspa przestanie być bezludna

Przybędzie z nami trud i strach
Niewola dat, historii schemat
Jak pięknie wiatr układa piach
Tam gdzie nas nie ma.


Ździebełko-Ciepełko

Wiem, że miłość jest udręką
Bo się wszystkiego od niej chce
Ja pragnę mało, malusieńko
A właściwie jeszcze mniej

Ździebełko ciepełka
W codziennych piekiełkach
W wyblakłym na szaro obłędzie
Różowa perełka, ździebełko ciepełka
Znów wiem, że jakoś to będzie

Gdy serce ukłuje przykrości igiełka
I biedne się czuje, niczyje
Ciepełka ździebełko
Ździebełko ciepełka
Wystarczy i ewszystko przemija

Ździebełko ciepełka
Diamencik ze szkełka
Czułości kropelka na listku
Ciepełka ździebełko
Tkliwości światełko
W twych oczach wystarczy za wszystko

Nie chcę wichrów, burz, nawałnic
Uczuć, w których spalę się
Jesteśmy przecież łatwopalni
Dla mnie najważniejsze jest:

Ździebełka ciepełka.

 

 

 


 

 

 

 

 

 

 

 
 
 




Ważne daty





Kalendarz imienin












 
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja