Jan Twardowski












Aby się stało


 Gwiazdy by ciemniej było,
smutek by stale dreptał,
oczy po prostu by kochać ,
choć z zamkniętymi oczami,
wiara by czasem nie wierzyć,
rozpacz by więcej wiedzieć ,
i jeszcze ból by nie myśleć
tylko z innymi przetrwać
koniec by nigdy nie kończyć
czas by utracić bliskich
łzy by chodziły parami .
śmierć aby wszystko się stało
pomiędzy światem a nami.




Boję się Twojej miłości


 Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
jak mrówka przed niedźwiedziem
krzyże ustawiasz jak żołnierzy na wysokich
nie patrzysz moimi oczyma
może widzisz jak pszczoła
dla której białe lilie są zielononiebieskie
pytającego omijasz jak jeża na spacerze
głosisz że czystość jest oddaniem siebie
ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą
boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej.



Dziękuję Ci, że Jesteś




Dziękuję Ci po prostu za to, że jesteś
za to, że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna
za to, że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe
za to, że jesteś tak bliski i daleki, że we wszystkim inny
za to, że jesteś odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
że uciekamy od Ciebie do Ciebie

za to, że nie czynimy niczego dla Ciebie, ale wszystko dzięki Tobie
Za to, że to, czego pojąć nie mogę, nie jest nigdy złudzeniem
za to, że milczysz. Tylko my oczytani analfabeci chlapiemy językiem.


Jest


 Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby nie dokładna jak uczeń
co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapajak jesień lekko chora z księżycem
kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem.


 
Jeśli miłość



 Najpierw nie chcieli uwierzyć
więc mówili do siebie
że ich miłość za wielka
nieobjęta jak liście
za wysokie za bliskie
potem że to nieprawda
przecież tak jest ze wszystkim
lecz Ty co znasz ptaki po kolei
i buki złote
wiesz że jeśli miłość to tak jak wieczność
bez przed i potem.


Jeszcze



Jeszcze się trzymasz własnego szczęścia za włosy
odkładasz sobie w byle garnuszku
piszesz pamiętnik to znaczy stawiasz sobie pomnik
dlatego powietrze karmi cię skąpo
nie prowadzą niewidzialne ręce
to, co wielkie nie przychodzi mimo woli
ból daremny,  bo nie umierasz
nie umiesz oddać siebie,
jakże masz dostać wszystko.



Kłopoty zakochanych


Ten sam znowu innytrochę na odczepnego, i
trochę na nibyjak len co kwitnie niebiesko, 
biało i różowo
choć świat i zmierzch sprawia, 
że inne kolory
czy to ty jesteś blisko jakbyś słuchał sercai jak matka przychodzisz przez
środek sumienia jesienią deszcz zasłania, 
zimą śnieg zabawny
Ten, którego się kocha jest wciąż niewidzialny.





Miłość


 Jest miłość trudna
jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia jest przewidująca
taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby nie dokładna jak uczeń
co czyta po łebkach
jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie
jest miłość wariatka egoistka gapajak jesień lekko chora z księżycem
kłamczuchem
jest miłość co była ciałem a stała się duchem.

Mniej więcej



Ach ,te słowa
mniej ,więcej
powtarzają je od niechcenia
tak sobie, byle jak
przekazują, j
ak niezdarne ręce, 



Mówią

 Rysuję Twoje ręce na krzyżu umyślnie za długie
niech ogarną ludzi najwięcej
rany grubsze stopy za ogromne
wciąż czekam niech pobiegną do mnie
serce całe jak u świętej Wizytki
Tak nie można - mówią
Za brzydki.



Nie martw się



 Nie martw się,
że się Kościół przewróci,
 że znów grzesznik
dłubie dziurę w niebie
magistrze, doktorze, głuptasku,
nie martw się o Boga
ale o siebie.

Nic

 
Aniele Boży Stróżu mój
Ty właśnie nie stój przy mnie
jak malowana lala
ale ruszaj w te pędy
niczym zając po zachodzie słońca

skoro wygania nas
dziesięć po dziesiątej
ostatni autobus
jamnik skaczący na smycz
smutek jak akwarium z jedną złotą rybką
hałas
cisza
trumna jak pałacyk

ładne rzeczy gdybyśmy stanęli
jak dwa świstaki
i zapomnieli,
że trzeba stąd odejść.



Pytania


 Gdzie się prawda zaczyna a gdzie się rozum kończy
gdzie miłość między nami a gdzie już cierpienie
czy łza czy na nosie ciepło zimnej wody
dokąd razem idziemy by umrzeć osobno
czy słowo jeszcze słowem czy nagle milczeniem
czy ciało wciąż oddala czy tylko zasłania
w którym miejscu odchodzi Pan Bóg oficjalny
i nie patrzy w przepisy bo już jest prawdziwy
o święty krzyżu pytań jak niewiele ważysz
gdy małe głupie szczęście liże nas po twarzy.




O miłości bez serca



 Modlę się jeszcze do miłości bez serca,
niezapominajki niby niebieskiej ale szorstkiej ,
jak często tylko od płaczu potrzebne jest serce ,

do pisania listów na miękko,
okolicznościowych wzruszeń,
malowania świętych,
szukania drugiego chociaż nie do pary,
po to,
 aby wybierać środki łatwe i nie złote,
żeby zazdrościć przez telefon ,
wynajdywać słabe strony kamienia
serce to jeszcze za mało, żeby kochać.


O stale obecnych


 Mówiła, że naprawdę można kochać umarłych,
bo właśnie oni są uparcie obecni
nie zasypiają ,
mają okrągły czas więc się nie spieszą,
spokojni ponieważ niczego nie wykończyli,
nawet gdyby się paliło nie zrywają się na równe nogi,
nie połykają tak jak my przerażonego sensu
nie udają ani lepszych ani gorszych,
nie wydajemy o nich tysiąca sądów,
zawsze ci sami jak olcha do końca zielona,
znają nawet prywatny adres Pana Boga
nie deklamują miłości,
ale pomagają znaleźć zagubione przedmioty,
nie starzeją się odmłodzeni przez śmierć,
nie straszą pustka pełną erudycji,
nie łączą świętości z apetytem,
bliżsi niż wtedy kiedy odjeżdżali na chwilkę,
przechodzą obok z niepostrzeżonym ciałem
ocalili znacznie więcej niż duszę.



Poczekaj


 Nie wierzysz, 
mówiła miłoś,ć
w to, że nawet z dyplomem zgłupiejesz,
że zanudzisz talentem,
że 
z dwojga złego można wybrać trzecie
w życie bez pieniędzy,
w to,
 że przepiórka żyje pojedyńczo,
w zdartą korę czeremchy
 co pachnie migdałem
w zmarłą,
 co żywa pojawia się we śnie
w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku
w najlepsze najgorsze,
 w każdego łosia co ma żone klępę
w dziewczynkę z zapałkami
w niebo i piekło
w diabła
 i Pana Boga
w mieszkanie za rok .



Pomyśl


 Pomyśl, 
czy przyszło ci kiedy do głowy,
że błękit jest czasem siny,
 czasem granatowy,
bywa jak lazur 
lub jak kraska modry,
cieszą się święci w niebie
na dole pies z pieskiem,
że nawet niebo nie bywa niebieskie.



Sprawiedlieość


 Gdyby, wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby, wszyscy byli silni jak konie
gdyby, wszyscy byli jednakowo bezbronni w milości
gdyby,
 kazdy miał to samo 
nikt nikomu nie byłby potrzebny
dziekuję Ci,
 że sprawiedliwość Twoja jest nierównością,
to co mam i to czego nie mam,
nawet to czego nie mam komu dać ,
zawsze jest komuś potrzebne,
jest noc,
żeby był dzień ,
ciemno,
 żeby świeciła gwiazda
jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza,
modlimy się,
 bo inni się nie modlą,
wierzymy bo inni nie wierzą
umieramy ,
za tych co nie chcą umierać
kochamy,
 bo innym serce wychódło,
list przybliża bo inny oddala
nierówni potrzebują siebie
im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich,
i odczytywać całość.



Piosenka


 Tak, bez Ciebie źle o Boże,
że nie wiem
czytałem o wesołym źrebaku,
a myślałem o kościelnym śpiewie,
patrzyłem na niebo w czerwonej sukni
lecz bez Ciebie tak mi smutno,
że nie wiem
wyrzuć wiersze moje przez okno
a mnie zostaw jak pastuszka w Betlejem.

 

Przetrzyma


 Wzrusza mnie niebo,
ciemne,
 nie zawsze niebieskie,
koper przydeptany,
zwyczajna piosenka,
znowu nie lekka,
ale ciężka zima,
baranek,
 co ssąc matkę
pobożnie przyklęka.
miłość tak poraniona.
że i śmierć przetrzyma.


Śpieszmy się kochać


 Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą,
 zostaną po nich buty i telefon głuchy,
 tylko to co nieważne jak krowa się wlecze,
 najważniejsze tak prędkie, że nagle się staje,
 potem cisza normalna więc całkiem nieznośna 
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy, 
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego.

 Nie bądź pewny, że czas masz bo pewność niepewna
 zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście,
przychodzi jednocześnie jak patos i humor,
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu,
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon,
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć 
kochamy wciąż za mało i stale za późno .

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny.
 
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą,
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą,
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza.


Żal

Żal mi.
 słów pogubionych
straconych nawzajem
gdzie,
 jesteście
gościńce rozłogi rozstaje,
w świecie
 autostrad
od morza do morza,
żal mi,
 ślepych zaułków
wertepów rozdroża.

Zaufałem drodze


 Zaufałem drodze,
wąskiej
takiej na łep na szyję,
z dziurami po kolana
takiej nie w porę 
jak w listopadzie spóźnione buraki 
wyszedłem na łąkę stała święta Agnieszka 
nareszcie, 
powiedziała
martwiłam się już,
że poszedłeś inaczej
prościej
po asfalcie
autostradą do nieba,
 nagrodą od ministra,
i że cię diabli wzięli.
 

To nieprawda, że szczęście


 Ile buków opadło,
ile szpaków się zbiegło,
zimą łączył nas śnieg,


potem wrzos optymista,
bo zakwita ostatni
gotów by dać nam ślub,


to nieprawda, że szczęście
najmocniejsze i pierwsze
jak król.
 

niewidzialny się zjawił,
krzyż ogromny ustawił,
między tobą a mną.



Żeby się obudzić


 Żeby się obudzić rano,
doprowadzić włosy do opamiętania,
umyć się i ubrać,
postawić czajnik z gwizdkiem
odgarnąć z okna samotny deszcz,

trzeba się oprzeć na tym co wymyka się jak mokry kamyk
na sekundzie, której już nie ma
na myśli, której nie sposób dotknąć
na siłę ciążenia co oddala tego kogo się kocha ,

kochamy od razu dwie osoby niemożliwe do kochania
bo tę co za blisko i tę co za daleko,
i chyba nawet dlatego umieramy,
żeby nas było widać i nie widać.


Żeby wrócić


 Można mieć wszystko żeby odejść
czas, młodość, wiarę, własne siły świętej pamięc,i
dom rodzinny,
 skrzynkę dla szpaków i sikorek,
miłość
 wiadomość nieomylną,
że nawet Pan Bóg niepotrzebny,
potem już tylko sama ufność,
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić.

Znowu


Znowu przyszła do mnie samotność,
choć myślałem,
 że przycichła w niebie
mówię do niej, 
co chcesz jeszcze,
idiotko,
a ona, 
kocham ciebie.


Wierzę


 Wierzę w Boga
z miłości do 15 milionów trędowatych,
do silnych jak koń dźwigającychpaki od rana do nocy
do 30 milionów obłąkanych,
do ciotek którym włosy wybielały od długiej dobroci,
do wpatrujących się tak zawzięcie w krzywdę żeby nie widzieć sensu
do przemilczanych, śpiących z trąbką archanioła pod poduszką,
do dziewczynki bez piątej klepki,
do wymyślających krople na serce,
do pomordowanych przez białego chrześcijanina
do wyczekującego spowiednika z uszami na obie strony,
do oczu schizofrenika,
do radujących się z tego owodu że stale otrzymują,
i stale muszą oddawać,
bo gdybym nie wierzył,
osunęliby się w nicość.



Wyznanie


 Zamykałem wiedzę w szufladkac
wymieniałem 
pajęczaki stawonogi i kręgowce
myliłem na niebie gwiazdę pierwszą z ostatnią
nie rozumiejąc kamieni,
nazywałem,
notowałem w zeszycie spostrzeżenia,
wiedziałem, że kiedy przylecą drozdy i żółte pliszki
można już spać przy otwartym oknie,
że po wilgach i derkaczach przychodzi pierwsza burza, 
 że słonka wędruje tylko w nocy a wyżeł ma brwi nad oczami,
poznawałem głuszca po zielonej piersi,
zimorodka po czerwonych nogach
dostrzegłem, że wiewiórka jest od spodu biała,
że czajki kładą dzioby na ziemi,
że kwiaty zapylone nocą nie są nigdy ciemne,
że w maju kwitną rośliny niskie a w czerwcu wysokie,
mówiono, mi, 
że można szukać prawdopodobieństwa
i utracić prawdę,
że prac doktorskich teraz się nie czyta tylko się je liczy,

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 
 
 




Ważne daty





Kalendarz imienin












 
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja